Robię te filmiki – teledyski, w których pod muzykę Depeche Mode podkładam fragmenty starych polskich filmów. Uświadomiłem sobie niedawno, że dla wielu widzów, którzy urodzili się 20, 30 czy nawet 40 lat temu, wiele z tych filmów to prehistoria. Dziedzina zupełnie nieznana. No bo jak miałoby być inaczej? Przecież dziś nie ogląda się telewizji, a jeśli już to kanałów jest tyle, że doprawdy trzeba chcieć wybrać akurat ten, na którym prezentowane są klasyczne dzieła polskiej kinematografii z ostatnich kilkudziesięciu lat. Tak naprawdę dociera do nich niewielu.
Dlaczego kiedyś było inaczej? Bo w telewizji były tylko dwa programy i przez to wszyscy oglądali mniej więcej to samo. Kiedy puszczano jakiś serial w niedzielę, to można było być pewnym, że będzie on omawiany w poniedziałek w większości zakładów pracy w Polsce. Gdy w sobotnie przedpołudnie wyświetlano powtórkę wesołej komedii z lat 60, to się ją oglądało. Bo nie było innych mediów, które mogłyby ukraść widzów telewizji. W konsekwencji – jeśli lubiłeś oglądać filmy, to pewien kanon zaliczałeś chcąc nie chcąc. Czy muszę wyjaśniać, że dziś jest zupełnie inaczej? Że możesz być zatwardziałym kinomanem, który spędza dziesiątki godzin oglądając wyłącznie amerykańskie produkcje o superbohaterach, albo tylko japońskie kreskówki dla dorosłych? Klasyczne polskie kino jest dziś zepchnięte na margines. Czy przez to staje się elitarne? Z pewnością jest mało znane. I wymaga przypomnienia.
Bo doprawdy JEST co przypominać. Grubo ponad 100 lat historii obfituje we wzloty i upadki. Spektakularne sukcesy i żenujące klapy. Oskarowe produkcje i propagandowe gnioty. Filmy grające na najprostszych ludzkich emocjach, ale i subtelnie uderzające w najczulsze struny dusz zachwyconych widzów. Romans, kryminał, dramat, komedia. Wstrząsające dokumenty, surrealistyczne wizje jak ze snu. Kroniki bohaterskich czynów i obyczajowe obrazki z życia zwykłych ludzi. Pościgi. Konno, na motocyklach, samochodach, ciężarówkach, samolotach… Wielkie skoki, wielkie budowy. Najpiękniejsze aktorki, najbardziej charakterystyczni aktorzy, którzy oprócz tego, że urzekali interpretacją roli, dysponowali warsztatem, dzięki któremu rozumiemy bez napisów to co do nas wypowiadają z ekranu. Rzecz niezbyt powszechna wśród gwiazd seriali robionych współcześnie w Polsce.
To wszystko wymaga przypominania. Ja oczywiście – jak to z wszystkim – przesadzam z polskimi filmami, ale wydaje mi się, że każdy człowiek dla którego kultura znaczy cokolwiek więcej niż przeboje Zenka Martyniuka, oprócz zaliczenia lektur obowiązkowych, wszystkich tych dzieł wiekopomnych, pisanych ku pokrzepieniu serc, znać także musi pewien kanon filmowy. Po mojemu nie można nazywać się człowiekiem kulturalnym czytując Miłosza, albo Tyrmanda, a nie znając Hasa, Kawalerowicza, Wajdy albo Bareji.
I nie chodzi tu wcale o wypełnienie jakieś obowiązku! To doprawdy wielka PRZYJEMNOŚĆ poznawać polską filmografię. Zwłaszcza, że jest to teraz stosunkowo proste. Jest już sporo odrestaurowanych filmów dostępnych zupełnie za darmo (i legalnie) w różnych miejscach w Sieci. Naprawdę! Od wielu godzin wspaniałych przeżyć i emocji, wzruszeń i uśmiechu dzieli Cię tylko kilka kliknięć. Na początek polecam dwa miejsca:
35mm.online to serwis zawierający dziesiątki filmów fabularnych, animowanych, setki odcinków Polskiej Kroniki Filmowej i dokumentów z okresu całego PRL (1945-1989), aż po współczesność. Wszystko w doskonałej jakości i bez reklam. Aby obejrzeć część materiałów należy założyć (bezpłatne) konto. Gorąco polecam:
Vod.tvp.pl to strona z materiałami rządowej Telewizji Polskiej. Tak, zawiera tony bezmyślnej propagandy, setki odcinków tępych seriali, ale między tym całym syfem poutykane jest całkiem sporo archiwalnych filmów, dokumentów, spektakli teatru telewizji i seriali. Wystarczy trochę poszukać. Naprawdę warto!
W kolejnym odcinków przejdziemy do konkretów i chronologicznie przedstawię, co w mojej opinii warto przyswoić sobie ze wczesnego okresu powojennego: lat 1945-1959. Zapraszam.