Zapewne masz taką piosenkę, albo całą płytę ulubionego artysty, którą możesz słuchać raz za razem i nigdy Ci się nie znudzi. Kiedy usłyszysz ją w radio – uśmiechniesz się i podkręcisz głośność. Mam takich całkiem sporo (będzie o tym innym razem). A do tego kilka filmów. Mogę je oglądać w kółko. Oto one:
Gangsterzy i filantropi
W tym złożonym z dwóch nowelek filmie z 1962 roku, możemy podejrzeć epizody z życia światka przestępczego ówczesnej Warszawy. W pierwszej (“Profesor”) obserwujemy gangstera-dżentelmena, w tej roli niezrównany Gustaw Holoubek, który planuje i przeprowadza wyrafinowany napad na bankowóz. Wszystko idzie gładko, do momentu kiedy należy szybko opuścić miejsce akcji. Druga nowelka (“Alkoholomierz”) przedstawia mężczyznę granego przez fenomenalnego Wiesława Michnikowskiego, który po utracie pracy znajduje przez przypadek niezwykle oryginalny sposób zarobkowania. Nie będę zdradzać szczegółów fabuły, bo jeśli jeszcze nie widziałeś tego filmu, to warto niezwłocznie naprawić ten błąd. Zapewniam, że projekcja zapewni Ci prawie półtorej godziny niewymuszonej zabawy na najwyższym poziomie. Doskonała, wybitna wręcz obsada aktorska, świetne dialogi, piękne widoczki z Polski lat już dawno minionych, do tego wartka akcja, która nie nudzi. Za scenariusz i reżyserię filmu odpowiada duet: Jerzy Hoffman i Edward Skórzewski. Jeśli masz czas, to film możesz obejrzeć np. tutaj:
Deszczowy Lipiec
Film powstał w krótkim, a jakże obfitym w smakowite dzieła okresie odwilży poststalinowskiej w Polsce – czyli niedługo po objęciu rządów przez tow. Władysława “Wiesława” Gomułkę. Na przełomie lat 1956/1957 wydawało się, że nasz kraj jednym susem przeskoczył z okrutnego obozu komunistycznego do wielkiej rodziny wolnych narodów Europy. Tak wtedy wielu sądziło. Jakże szybko i jakże okrutnie się rozczarowali. Ale w między czasie udało się nakręcić całkiem sporo niezmiernie ciekawych, kompletnie innych niż jeszcze rok, dwa wcześniej filmów. Takie tytuły jak: “Pętla“, “Baza ludzi umarłych“, “Eroica“, “Popiół i diament“, “Kanał“, “Kalosze szczęścia“, czy przełomowe dokumenty z tzw. Czarnej serii, doprawdy przenosiły polskiego widza do zupełnie innego, zarówno fabularnie jak i estetycznie, świata.
“Deszczowy lipiec” z 1957 roku, to lekka komedia obyczajowa, w reżyserii Leonarda Buczkowskiego, przedwcześnie zmarłego twórcę prawdziwie światowej klasy, który stworzył jedne z najlepszych przedwojennych i (zwłaszcza) pierwszych powojennych polskich filmów. To prawdziwy fachowiec, zatem seans dostarcza nam wiele nastrojowych scen przedstawiających perypetie pewnej Warszawianki na wakacjach w Zakopanem. Jej miłosne rozterki to tylko pretekst do zaprezentowania całej palety wybitnych postaci drugoplanowych, które wypełniają film od początku do końca. Kogo tu widzimy? Niezapomnianie kreacje dali nam: Andrzej Szczepkowski, Barbara Krafftówna, Jan Kurnakowicz, Marta Stebnicka i inni. To między gośćmi pensjonatu odbywa się nieustanna walka na słowa i gesty, to oni budują tło dla głównego wątku, który naprawdę nie jest w tej wizualno-estetycznej uczcie najważniejszy.
Dla mnie “Deszczowy lipiec” to zawsze będzie pogodny, nieśpieszny, wakacyjny film, do którego mogę wrócić ilekroć mam ochotę poprawić sobie nastrój. Ty też możesz, bo film jest dostępny do obejrzenia na Youtube: Deszczowy lipiec.
Wolna sobota
Na koniec film niepełnometrażowy. Tylko 37 minut trwa najlepsza polska komedia. I piszę to bez żadnych wątpliwości. Nie “Sami swoi“, czy “Miś” – dzieła wybitne, ale właśnie taka dosyć krótka nowelka filmowa, powstała według opowiadania Jerzego Janickiego, wyjętego z tomu “Opowieści bieszczadzkie” (na podstawie innych opowiadań z niego powstały jeszcze filmy “Hasło“, “Wesołych Świąt” i “Kino objazdowe“). Nie z samego scenariusza wynika wielkość i siła “Wolnej soboty”, ale z kreacji pana Wojciecha Siemiona. Aktora niedocenianego, a będącego prawdziwą potęgą w swoim fachu! Jego pojawienie się nawet w krótkim epizodzie zawsze gwarantuje niezapomniany moment, silny punkt każdego filmu. Prokurator w “Poszukiwany, poszukiwana“, Wilczek w “Ziemi obiecanej“, dyrektor szkoły w “Nie ma róży bez ognia“, inspicjent w “Jutro premiera“, kapral Wojtek Naróg w “Kierunek Berlin” i “Ostatnie dni” itd. itp. Tutaj Siemion jako “Wozak parku konnego nr 2 w Porowatej Niżnej” Gawełek Mieczysław, skupia na sobie uwagę od początku do samego końca. Jego przesłuchanie i wynikająca z niego opowieść o pechowej pod wieloma względami wolnej od pracy sobocie, gdzieś w odległych Bieszczadach, to autentyczna uczta słowno-wizualna. Uwielbiam chłonąć po raz kolejny interpretację prostego wiejskiego chłopa, jaką prezentuje Wojciech Siemion. Nie wyobrażam sobie, aby jakikolwiek inny aktor tak świetnie się sprawdził w tej roli. W filmie padają raz za razem kultowe w pewnych (raczej wąskich) kręgach teksty, jak na przykład o pożyteczności żmij, albo o konieczności nauki języków obcych. Mogę go oglądać (jak oba powyższe) w każdej sytuacji i nigdy mi się nie znudzi.
Jeśli masz chwilę na seans, nie spieszy Ci się dokądś, potrzebujesz chwili niezobowiązującej rozrywki, widoków pięknego polskiego lata w niesamowitych okolicznościach przyrody, to wystarczy kliknąć. Film jest na Youtube:
A jeśli potrzebujesz więcej filmowych inspiracji, to zapraszam do nas. Znajdziemy coś ciekawego do obejrzenia. Do zobaczenia!