7 czerwca
Tego dnia przez media i portale społecznościowe przewinęła się informacja, że obchodzimy dziś “Międzynarodowy Dzień Seksu”, ustanowiony przez “Radę Tradycji Unii Europejskiej”. Niestety jest to informacja nieprawdziwa, bo po pierwsze taki organ nie istnieje, a po drugie nikt nie uchwalił takiego święta w tym konkretnym dniu. I jest to w mojej opinii bardzo poważne zaniechanie.
Instytucje unijne tworzą każdego dnia tony makulatury, która mnie lub bardziej dotkliwie i formalnie dotyka wszystkich nas – mieszkańców Unii Europejskiej. Unia potrafi pochylać się nad takimi absurdami jak zakaz dmuchania balonów przez dzieci, zakazywać używania form “pan/pani” w Parlamencie Europejskim, nakazywać dołączanie do kaloszy instrukcji obsługi, albo wprowadzić, ostatnio głośny, nakaz zmodyfikowania nakrętek, aby były na stałe złączone z plastikowymi butelkami. Nie robi za to nic, aby rozwiązać najważniejszy problem jaki od wielu już lat zagraża istnieniu zjednoczonej Europy (w jej pierwotnym etnicznie kształcie) – czyli dramatycznie niskiej dzietności!
Życzyłbym sobie, żeby jedna z drugą “ministra”, zamiast głupkowato pląsać w Sejmie, albo wykrzykiwać feminazistowskie hasła na “czarnych marszach”, propagowały naturalne i zdrowe relacje między mężczyznami i kobietami. Żeby w materiałach wytwarzanych przez ich resorty można było zobaczyć pochwałę związków damsko-męskich. Aby zawsze ze szczególnym szacunkiem, odnosiły się do więzi jakie łączyć powinny kochające się pary. I w końcu, żeby przestały stygmatyzować chłopaków, którzy na swój sposób – nie ważne mniej, czy bardziej wyszukany – starają się robić to, do czego stworzyła ich natura, czyli zabiegać o względy dziewczyn.
Temu mógłby i powinien, służyć Europejski Dzień Seksu – 7 czerwca. W tym dniu Premier mógłby w zabawnym wywiadzie opowiedzieć Robertowi Mazurkowi jak zdobył serce swej powabnej małżonki, a Prezydent u Moniki Olejnik zdradzić, co najbardziej podoba mu się u swej czarującej Pierwszej Damy. W porannym paśmie Pani Minister mogłaby przybliżyć dziewczynom swoje wypróbowane sposoby na podkreślenie urody, a w wieczorem każda telewizja wyemitowała by nieco bardziej “gorący” film, w którym kulminacyjna scena przedstawiać by mogła tradycyjną parę (przypominam: mężczyzna i kobieta), konsumującą swój żarliwy związek w łóżku.
To są normalne rzeczy. Seksualność jest naturalna. Związki między chłopakami i dziewczynami powinny być pielęgnowane. Młodzież nigdy nie powinna być straszona konsekwencjami kontaktów międzypłciowych. Wieloletnie wbijanie do głów przysłowiowym “Julkom” feministycznych głupot, a z drugiej strony piętnowanie naturalnych predylekcji młodych mężczyzn, skutkuje katastrofą, jaką jest brak zastępowalności w polskim społeczeństwie. Bezrefleksyjne powtarzanie dawno skompromitowanych haseł zdegenerowanych działaczek (i działaczy) amerykańskich sprzed grubo ponad półwiecza, jest nie tylko wielką pomyłką, ale najzwyklejszą zbrodnią na narodzie.
Ktoś w końcu powinien głośno powiedzieć, że Polkom (i Polakom) nie jest potrzebna tabletka “dzień po”, ale jasne i proste wzorce, dzięki którym odwrócić by się mógł ów straszliwy demograficzny trend i w jakiejś perspektywie mogłoby by nas zacząć znowu przybywać.
Seks jest fajny. Bliskość chłopaka i dziewczyny jest normalna. Związek oparty na miłości, zaufaniu i oddaniu to podstawa zdrowego społeczeństwa. To, że takie stwierdzenia mogą się komuś wydawać kontrowersyjne, jest największą tragedią naszych czasów.
Więcej seksu!