Zbigniew Nienacki – „Wielki las”.

Nienawidzę lasu, bo przeżyłem w nim czterdzieści lat. Miałem, jak ty, żonę i miałem, jak ty, dzieci. Teraz jestem, jak ty, sam. Ja i las. On i ja. Wiem, że mnie nienawidzi, bo przeniknąłem jego istotę do
głębi. Ale przecież nie do końca, Horście. Chcę mu wydrzeć jego wszystkie tajemnice, poznać sedno jego siły. Nienawidzę lasu, ale zarazem go kocham i żyć bez niego nie potrafię.

Nieodżałowany Zbigniew Nienacki znany jest przede wszystkim jako autor serii niezwykle popularnych powieści dla młodzieży, opisujących przygody Pana Samochodzika. Kilka razy były one ekranizowane, z czego warta obejrzenia jest wersja serialowa z 1971 roku, ze Stanisławem Mikulskim w roli głównej. Niedawno Netflix zapowiedział nową wersję tej opowieści. No, zobaczymy.

„Samochodzik i Templariusze” (1971).

Dziś mało kto pamięta, że Nienacki pisał także dla dorosłych. W końcowym okresie jego kariery prawdziwą furorę zrobiła pikantna powieść zatytułowana „Raz w roku w Skiroławkach” (1983). Gorąco polecam tę książkę, jest naprawdę oryginalna, nigdzie nie znajdziecie tak barwnie opisanej historii dziejącej się mazurskich lasach, w środowisku jego mieszkańców reprezentujących cały przekrój warstw społecznych ówczesnej Polski: pozornie prostych robotników leśnych, lekarza, proboszcza, emeryta, artystę, przestępców i milicjantów. Do tego szczypta metafizyki i nieco pikanterii. Wszystko to w specyficznym klimacie – trochę jak u Lyncha: „sowy nie są tym, czym się wydają„.

Ale wróćmy do „Wielkiego lasu” (1987). Powieść ma bardzo wiele wspólnego ze Skiroławkami. Dzieje się w tej samej scenografii. O ile jednak w tamtej nie ma jednego wiodącego wątku – losy wielu postaci przeplatają się ze sobą i krzyżują w kulminacji, owej nocy co to zdarza się raz do roku, to w „Wielkim lesie” mamy pierwszoplanowego bohatera, który pojawia się wśród ludzi lasu i wprowadza nieco zamieszania. Jako postać z innego świata musi dostosować się do leśnego trybu życia. Tak naprawdę zależy mu na tym, żeby wtopić się leśną społeczność i nie rzucać zbytnio w oczy. Niektórym nowy przybysz zdaję się okazją do rozwiązania swoich własnych problemów. „Silny człowiek” z miasta. Jednak to Wielki Las ma ostatnie słowo.

Przy jej kolanach zaskomlił cicho Ivo. Bezszelestnie nadbiegł z głębi sadu, wywabiony tętentem kopyt klaczy, i teraz pojękiwał z tęsknoty, patrząc tam, gdzie zniknął Maryn. “Ivo kocha go, ponieważ
się go boi – pomyślała. – Ja też go może kocham, ponieważ się go boję”. Zaczęła psa głaskać po łbie, po bujnym futrze na karku. Wyobraziła sobie, że oto w ten sam sposób głaszcze leśnego wilka,
który jest tak samo łagodny i oddany jak ten pies u jej kolan. Przypomniały jej się stare legendy o wilkołakach, o kobietach, które rodziły im dzieci. I nie wiedziała dlaczego, lecz nie czuła na tę myśl
ani strachu, ani wstrętu. Głaskała miękkie, grube psie futro i myślała o ciele Maryna, o tym, że tyle razy miała ochotę dotykać jego nagiej, gładkiej skóry.

Choć niektórym taki krótki fragment może kojarzyć się z jakimś grafomańskim romansidłem, to jest to wrażenie zupełnie nietrafione. Największą zaletą „Wielkiego lasu” jest w moim odczuciu umiejętność, z jaką jego autor sprostał zadaniu stworzenia wyjątkowej sceny, którą zapełnił nietuzinkowymi postaciami i zanurzył we wciągającym i (co najważniejsze), zupełnie innym niż nasze codzienne sprawy, klimacie. Czytając tę powieść potrafię wsiąknąć w przedstawiony świat, z dającą satysfakcję ciekawością poznawać losy ich bohaterów, zadumać się nad przemyśleniami autora o ludzkich społecznościach i wiecznej potędze lasu. Może dlatego, że właśnie las jest dla mnie niezwykle ważny, że czuję się w nim zawsze dobrze i pozwala mi najpełniej ładować akumulatory i oczyszczać umysł, doceniam sposób w jaki mówi o nim Nienacki. No właśnie sposób. Urzekł mnie styl w jakim ułożono słowa w tym dziele. Ktoś z większą wiedzą fachową z zakresu polonistyki z pewnością mógłby szerzej rozpisać się o tym, jak nazywa się tak prowadzona narracja, ale pomijając definicje – czytanie „Wielkiego lasu” to dla mnie czysta przyjemność.

Szczerze polecam lekturę. Akcja toczy się nieśpiesznie, ale tak naprawdę od samemu początku budowane jest napięcie, które wybucha w kulminacji. Dialogów użył autor oszczędnie i przeradzają się one często w dłuższe monologi. Ale to właśnie w tym wszystkim tkwi prawdziwe piękno tego dzieła. Ja potrafię się w nim zatopić, odciąć od codzienności, uciec na chwilę do Wielkiego Lasu. Spróbuj, może Tobie też się uda.