Ponoć chłopaki bardzo chcieli mieć zespół, ale ani nie potrafili grać, ani nie mieli instrumentów. W smutnym jak pizda miejscu, jakim była Polska przełomu lat 1981/1982 ważniejsze jednak było samozaparcie i posiadanie czegoś do powiedzenia. Za perkusję służyły przypadkowe sprzęty uderzane pałkami a braki warsztatowe tylko dodawały punkowego sznytu. Tak rodził się zespół SS-20, który zawsze miał pod górkę, ale stworzył jeden z najlepszych polskich albumów wszech czasów.

Od początku każde działanie zespołu nie podobało się władzy. Zaczynając od nazwy grupy. SS-20 to oznaczenie radzieckiego pocisku balistycznego średniego zasięgu, przenoszącego ładunki nuklearne. W tamtych czasach Armia Czerwona niosła wyłącznie pokój, nie można było zatem nazywać zespołu w sposób sugerujący, że jest również gotowa na zdecydowane działania ofensywne. Chłopaki przechrzcili się zatem na „Dezerter”. Też źle. Siadaj, trzy minus…

W pierwszej połowie lat 80. ubiegłego wieku nagranie zadowalająco brzmiącego materiału nie było proste, ale ponieważ władza chciała odciągnąć młodzież od angażowania się w politykę, zezwolono na dosyć intensywny rozwój muzyki rockowej wszelkich odmian. Organizowano wiele koncertów, przeglądów zespołów i festiwali. Wszystko było dobre, żeby dać ujście nadmiarowi młodzieńczej energii. Imprezą numer jeden dla „młodych gniewnych” stał się Jarocin.

Dezerter pierwszy raz wystąpił na Festiwalu Muzyków Rockowych Jarocin w 1982 roku, jeszcze jako SS-20. W dosłownie kilka miesięcy po wprowadzeniu przez gen. Jaruzelskiego stanu wojennego. W kolejnym roku był już gwiazdą. Udało się wtedy zarejestrować kilka utworów. Jednak na wydanie płyty z prawdziwego zdarzeniu Dezerter musiał poczekać aż do roku 1987. Zarejestrowano wtedy album, który miał nazywać się „Kolaboracja”. Jednak nie spodobało się to aktywnej wtedy jeszcze oficjalnej cenzurze i wydawnictwo ukazało się jako po prostu „Dezerter”.

Okładkę zaprojektował niezwykle popularny w owym czasie artysta, który ozdobił szereg innych wiekopomnych dzieł epoki (debiut Kobranocki, Moskwy i np. album „Radio Nieprzemakalnych”) a także tworzył ilustracje do uwielbianego przeze mnie wtedy magazynu „Na przełaj”. Pan nazywa się Kain May. Do dziś posiadam oryginalną kasetę z pierwszego wydania. Na wewnętrznej stronie jej obwoluty znajduje się napis:

Okładka została zaprojektowana bez porozumienia z zespołem. Jest beznadziejna.
– Dezerter

Okładka bardzo nam się podoba.
– Malinowscy

Kilka utworów ma zmienione tytuły. W kilku słychać piski zagłuszające niektóre słowa. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to moje ulubione polskie dzieło muzyczne wszech czasów. Dlaczego? Bo oprócz faktu, iż płyta zagrana jest z wielką pasją i bardzo szczerze, to płynące prosto z serc młodych panków słowa okazały się ponadczasowe! Pasują do każdej epoki. Są tak samo aktualne dziś, jak były 35, 50 a może i 100 lat temu.

Musisz być standardowy
Musisz być taki jak wszyscy
Musisz być honorowy
Musisz żyć jak chcą Twoi bliscy
Nie wiesz sam czego chcesz
Co nie zrobisz będzie źle
Nie potrafisz myśleć sam
Czy tak bardzo starasz się
Musisz się cieszyć choć jesteś zmęczony
Musisz jak wszyscy stwarzać pozory
Musisz mieć żonę i dobry interes
Musisz się modlić w każdą niedzielę

Musisz być kimś
Musisz być kimś
Musisz być kimś
Musisz być kimś

Chociaż raz pomyśl sam
Chociaż raz zastanów się
Cała Twoja wolność to
Że nie musisz słuchać mnie
Nie musisz słuchać mnie
Nie musisz słuchać mnie

To z pewnością nie jest poezja najwyższych lotów. Nie będziecie się doszukiwać drugiego (i trzeciego) dna w wyrafinowanych paralelach ani składnych rymów z zaskakującymi pointami. Ale moim zdaniem warto posłuchać z uwagą całej płyty, żeby móc wczuć się w emocje jakie szargały młodymi, ambitnymi ludźmi przełomu epok. Kiedy kończył się PRL a nadchodziło coś nowego. Nikt nie wiedział tak naprawdę co to będzie, ale niektórzy już przewidywali jakie może nieść zagrożenia.

Moja ojczyzna walczy o pokój
Mój rząd walczy o pokój
Nasza armia walczy o pokój
Więc ja też walczę o pokój

Wszyscy walczą o pokój
Wszyscy walczą o pokój
Wszyscy walczą o pokój
Aż się leje krew

Doprawdy wielkiego trzeba talentu, wyjątkowej wrażliwości, żeby w wieku dwudziestu kilku lat móc złożyć takie słowa. Do tego w takim czasie i takim miejscu. Szacun.

Wasze zmiany nic nie zmieniają
Wasze zapewnienia nic nie zapewniają
Ja nie wierzę w poprawę sytuacji
Chcę prawdziwych zmian a nie manipulacji

Nie chcę zdychać w ogniu rewolucji
Lecz widzę że ludzie bliscy są szaleństwa
W przypływie desperacji gotowi zabijać
Krwawe zmiany nie zmienią społeczeństwa

Ewolucja przecież trwa
Wszystko musi ulec zmianie
Świat gnije powoli
Ale systemy się trzymają

Wasze zmiany nic nie zmieniają
Kłamstwa i bzdury to pokarm dla mas
Wasze zapewnienia są gówno warte
Zmiany są konieczne ocalą nas

Potrzebne są zmiany
Konieczne są zmiany
Bo jeśli nic się nie zmieni
Może nadejść dzień rebelii